Do strony początkowej LPJ...

Czytaj też:

Papierosy elektroniczne w opinii lekarza praktyka
Lekarz psychiatra-psychoterapeuta o uzależnieniu od palenia
Lekarze palący tytoń
Zarzuty a fakty
Blog Starego Chemika
Fora dyskusyjne
Digicig.pl
Piśmiennictwo

 

Cukrzyca

Palenie tytoniu

Używanie osobistych inhalatorów nikotyny

(papierosów elektronicznych, e-papierosów, e-p)

© Dr n. med. Marek Liniarski

Palenie tytoniu jest rozpowszechnionym od stuleci zwyczajem, który mimo nagłaśniania przez lata szkodliwego wpływu na zdrowie nie omija również chorych na cukrzycę. W grupie tej jest to przyzwyczajenie o wyjątkowo dużej szkodliwości. Wiele osób jeszcze przed okresem występowania jawnej cukrzycy błędnie interpretuje powszechną opinię, że palenie tytoniu zapobiega przyrostowi masy ciała. Dlatego nie zaprzestają oni palenia. Uważają, że będzie się to wiązało z przyrostem wagi (często istotnym).

Rzeczywistość jest zgoła odmienna. Palenie z jego efektem "braku tycia" nie rekompensuje niepożądanych zmian w organizmie. Działanie składników dymu tytoniowego przyspiesza bowiem wystąpienie cukrzycy. Składniki te osłabiają działanie insuliny, co prowadzi do rozwoju insulinooporności. W procesie narastania oporności na insulinę kluczową rolę odgrywają nadnercza jako gruczoły wydzielania wewnętrznego. Pod wpływem niezidentyfikowanej substancji (jednej lub kilku) znajdującej się w dymie tytoniowym (a jest w czym wybierać - ponad 4500 związków chemicznych), nadnercza wydzielają kortykosteroidy. Ostatecznie w wyniku wielu skomplikowanych oddziaływań hormonów nadnerczowych dochodzi do zwiększenia glikemii (stężenia glukozy we krwi). Jest to wynik działania zarówno samych kortykosteroidów, jak i insulinooporności, do której prowadzą.

Badania pokazują, że za efekt ten nie odpowiada nikotyna. Podawana osobom porzucającym palenie tytoniu nie wpływała na zwiększenie wydzielania kortykosteroidów z nadnerczy, co miało miejsce, gdy palili tytoń. Co więcej, nikotyna, obwiniana dotychczas o powodowanie niszczenia komórek wydzielających insulinę (zjawisko zwane apoptozą), zdaje się według niektórych badań nie tylko nie niszczyć komórek trzustki, ale wręcz hamować procesy destrukcji wysp trzustkowych i opóźniać proces prowadzący do powstania cukrzycy typu 1. Narastające mity o szkodliwości nikotyny biorą się w wielu badaniach z niebezpiecznego uogólniania, polegającego na stawianiu znaku równości między paleniem tytoniu a nikotyną. A trzeba stanowczo podkreślić, że wiele niekorzystnych efektów palenia tytoniu nie ma miejsca podczas przyjmowania nikotyny.

Dym tytoniowy zawiera około 4500 substancji, z czego ponad 50 to uznane karcynogeny (substancje rakotwórcze). Związki te określane są czasami mianem substancji genotoksycznych, gdyż powodują zmiany w strukturze i czynności genomu komórek. Szkodliwość wdychiwanego dymu papierosowego dotyczy jednak nie tylko palącego, ale każdego, kto znajduje się w zasięgu dymu (strumień boczny pochodzący bezpośrednio z papierosa). Nie jest ostatecznie istotne, czy dym tytoniowy zawiera 4500, czy 5000 substancji i czy rakotwórcze działanie przejawia z nich 50, czy blisko 100. Szkodliwość palenia tytoniu jest dzisiaj udowodniona, i to poza jakąkolwiek dyskusją!

Palenie tytoniu aktywne i palenie bierne rodzą skutki nie tylko zdrowotne, ale i psychologiczne, społeczne, kulturowe oraz wiele innych, z których część wynika z wzajemnej niechęci obu stron (tj. palących tytoń i niepalących go).

Doświadczenie kliniczne pokazuje, że mimo stosowania edukacji z zakresu korzyści związanych z zaprzestaniem palenia oraz wspomagania farmakoterapią prób jego porzucenia, trwałe, spektakularne sukcesy osiąga się niezbyt często. Wielu chorych nawet nie podejmuje takich prób, mimo świadomości szkodliwości palenia tytoniu. Osobom z cukrzycą, tak jak i innym palącym, zrywanie z tym przyzwyczajeniem przychodzi trudno. A jeśli pod presją dramatycznego czasami załamania stanu zdrowia (ciężkie powikłania kardiologiczne, neurologiczne, amputacja kończyny) chorzy zaprzestają palenia, to po stabilizacji stanu ogólnego częstokroć powracają do tego niebezpiecznego zwyczaju.

W cukrzycy wiele powikłań jest konsekwencją niedokrwienia i niedotlenienia tkanek. Palenie tytoniu jest w przypadku tej choroby zjawiskiem wysoce niepożądanym, gdyż nasila procesy, które i tak z dużym natężeniem mają miejsce nawet u chorych niepalących.

Duże znaczenie mają zmienione właściwości krwi krążącej. Szacuje się, że palenie tytoniu prowadzi do prawdopodobnie ok. 10 do 15-procentowego zmniejszenia zdolności hemoglobiny do transportu tlenu, co jest spowodowane trwałym połączeniem jej z wdychanym z dymu tytoniowego tlenkiem węgla (CO, czad). Proces blokowania hemoglobiny przez toksyczny tlenek węgla jest nieodwracalny. Trwa tak długo, jak długo erytrocyt z hemoglobiną zablokowaną tlenkiem węgla przebywa we krwi, czyli około 100 dni. Wszystkie tkanki (w tym serce, mózg, kończyny dolne, siatkówka oczu, nerki) są wówczas niedokrwione. Krew jest doprowadzana przez naczynia zwężone, więc dopływa jej mniejsza ilość, ale co więcej, dopływająca krew jest uboższa w tlen i nie pokrywa zapotrzebowania tkanek.

W połowie lat 2000 pojawiły się na świecie, a także w Polsce, osobiste inhalatory nikotyny (papierosy elektroniczne, e-papierosy), przypominające klasycznego papierosa, które zaspokajają nawyki osób palących tytoń. Inhalatory te dostarczają drogą oddechową nikotynę, która jest alkaloidem roślinnym, występującym powszechnie oprócz tytoniu w pomidorach, papryce, ziemniakach, brokułach, kalafiorach.

Oprócz nikotyny inhalatory te dostarczają czegoś jeszcze, czego nie ma w plastrach, czy gumach z nikotyną - zapewniają rytuały związane z paleniem tytoniu, do których przyzwyczajeni są przewlekle palący tytoń - w czasie ich używania po prostu jest dość skuteczne imitowanie dymu. Wdychana i wydychana mgiełka bardzo sugestywnie naśladuje dym, powstający ze spalania tytoniu, choć dymem nie jest.

Kwestią otwartą pozostaje pytanie, na ile osobiste inhalatory nikotyny są produktami bezpiecznymi, gdyż nie przeprowadzono długotrwałych badań ich używania. Istnieją jednak badania przeprowadzone przez nowozelandzkiego lekarza, dr. Murraya Laugesena, tym cenniejsze, że od kilkudziesięciu lat uchodzi on za ogromnego przeciwnika palenia tytoniu i aktywnie działa na polu walki z jego onkologicznymi i kardiologicznymi skutkami. Dr Laugesen zarówno w swoich badaniach, jak i wywiadach podkreśla, że e-palenie jest wielokrotnie bardziej bezpiecznym wyborem niż palenie papierosów tytoniowych oraz że inhalacja nikotyny jest prawdopodobnie skuteczną metodą rzucania palenia tytoniu. Bezpieczeństwo e-papierosów oszacował na od 100 do 1000 razy większe niż papierosów analogowych (z tytoniem). Nie wykrył żadnych substancji rakotwórczych w mgiełce inhalowanej z e-papierosa. Transparentność postępowania dr. Laugesena, jak i jego poprzednie dokonania (od 50 lat jest praktykującym lekarzem i badaczem o nieposzlakowanej opinii) pozwalają oceniać je jako wysoce wiarygodne.

Co wiadomo na pewno o e-papierosach?

Po pierwsze - używający tych urządzeń nie wdychają żadnej z obecnych w dymie tytoniowym substancji rakotwórczej, bo nie ma tu spalania.

Po drugie - nie dochodzi do inhalowania tlenku węgla, więc erytrocyty zawierają hemoglobinę, która w pełni może wywiązywać się z roli transportera tlenu.

Po trzecie - stosujący te inhalatory wdychają jedynie nikotynę i zatwierdzone w Unii Europejskiej substancje. (Płyny używane do odparowania w e-papierosach powinny mieć odpowiednie oznakowanie, informujące o zawartości dopuszczonych w UE substancji).

Po czwarte - wchłanianie nikotyny inhalowanej z e-papierosów dokonuje się w wyższych partiach dróg oddechowych, w związku z czym wchłania się ona wolniej i dociera do mózgu później, w czym upatruje się mniejszą zdolność uzależniającą tej metody (w porównaniu z papierosami tytoniowymi).

Największe zastrzeżenia w stosunku do e-palenia budziło wdychanie par glikolu propylenowego (PG, jeden z nośników nikotyny w e-papierosach; innym stosowanym jest gliceryna). Wydaje się, że niesłusznie, gdyż już ponad 60 lat temu przeprowadzono półtoraroczne badania na małpach i szczurach, które stale wdychały tę substancję, i nie zaobserwowano niepożądanych reakcji, a podczas badań ich narządów, zarówno płuca, wątroba, śledziona, nerki i szpik nie wykazywały żadnych nieprawidłowości. Co więcej, w 2007 r. przeprowadzono badanie na ludziach, którego celem była ocena bezpieczeństwa stosowania glikolu propylenowego w inhalatorach jako nośnika leku (ocenie podlegała inhalacja tego leku w nośniku PG, tym samym co w e-papierosach). Potwierdzono bezpieczeństwo takiej terapii. Z drugiej jednak strony istnieją doniesienia o zwiększeniu osoczowego stężenia kwasu mlekowego przez PG podawany dożylnie lub doustnie oraz o ostrej niewydolności nerek (spowodowanej przyjmowaniem leków rozpuszczonych w glikolu propylenowym). Doniesienia te powstały jednak w oparciu o zdarzenia, w których PG podawano w bardzo dużych ilościach, wielokrotnie przekraczających ilości, które inhalują e-palacze. Gdyby jednak osoby zdecydowane na e-palenie chciały ominąć używanie glikolu propylenowego, to mogą wybrać płyny do e-palenia zawierające jako nośnik nikotyny nie PG, ale np. glicerynę.

Pacjent jest podmiotem w procesie leczenia. Powinien mieć możliwie największy udział w procesie terapii, na którą składa się również modyfikacja stylu życia. Warunkiem koniecznym jest posiadanie przez niego rzetelnej, jak najbardziej aktualnej wiedzy, którą dostarcza mu bezstronnie i w zrozumiały sposób prowadzący lekarz. Na informacje przekazywane choremu nie powinno mieć wpływu nic prócz aktualnego stanu wiedzy w danej dziedzinie. Jeśli z różnych przyczyn pacjent nie zaniechał palenia tytoniu, a rozważa możliwość stosowania inhalatorów nikotyny (e-papierosów) jako alternatywy dla palenia, czy etapu w próbie zerwania z zależnością od nikotyny, to:

- powinien przejść pełną edukację z zakresu szkodliwości palenia tytoniu i skutków zdrowotnych z tym związanych i analogiczną edukację z zakresu używania e-papierosa,

- uzyskać jasną informację, stanowczo potępiającą jakiekolwiek formy stałego przyjmowania nikotyny, która - czy to w "papierosach analogowych", plastrach, gumach czy e-papierosie, jest substancją uzależniającą o określonej toksyczności,

- otrzymać przekaz o e-papierosach jako o bezpieczniejszym dla zdrowia wyborze pozbawionym wydzielania szkodliwego dymu tytoniowego, dla samego pacjenta i dla osób drugich.

Z medycznego punktu widzenia nierozsądne jest rozpoczynanie używania e-papierosów przez osoby, które dotychczas nie paliły tytoniu, i absolutnie powinno się tego odradzać. E-papierosy mogą być traktowane jedynie jako alternatywa dla palenia lub etap w walce z jego zaprzestaniem! Nie istnieją badania potwierdzające, aby e-papierosy pomagały zerwać ze zwyczajem zażywania nikotyny, tym bardziej że mają atrakcyjną dla dotychczasowych palaczy tytoniu formę. Jednakże brak tych badań nie zaprzecza istnieniu takiego potencjalnego zastosowania e-papierosów. A oczywistym faktem jest to, że osoby już stosujące je, nawet jeśli nie zerwą ze zwyczajem przyjmowania nikotyny, jednak zaprzestają inhalowania się bardzo niebezpiecznym dymem tytoniowym.

Przekazanie tych informacji powinno pomóc choremu na cukrzycę, dotychczas palącemu, w podjęciu wyboru, który będzie on akceptował i który będzie miał możliwość zrealizować.

Wydaje się, że przyjmowanie nikotyny w sposób bezpieczniejszy niż palenie tytoniu nie powinno zwalniać lekarza od regularnego edukowania i nakłaniania chorego do zerwania z przyzwyczajeniem inhalowania nikotyny, nawet jeśli jest to proces pozbawiony wdychania substancji rakotwórczych, toksycznych i przyspieszających rozwój powikłań cukrzycy.

Podsumowując - stosowanie e-papierosów wydaje się w aktualnym stanie wiedzy wielokrotnie mniej ryzykownym sposobem przyjmowania nikotyny u przewlekle palących niż palenie tytoniu. Nie naraża na wdychanie przez palącego i otoczenie kilku tysięcy substancji (50 z nich jest rakotwórczych) i tlenku węgla. Należy jednak mieć na uwadze, że wymagane jest posiadanie pełnej informacji o składzie płynów stosowanych do wytwarzania mgiełki w e-papierosie.

© dr n. med. Marek Liniarski, listopad 2009

Do strony początkowej LPJ...