1   2   3   4

1. M.M.N. w dziupli, z Barbarą Neubart. 2. M.M.N. śpiewa. 3. M.M.N. lutuje srebro. 4. M.M.N. w swoim ogrodzie.
5. Fragment kolekcji biżuterii (srebro, dublety kwarcu, 1992). 6. Rzeźba "Atlas leżący" (brąz, 13 cm, 1970).

5   6

Zajrzyj też tu: Wikipedia

Małgorzata Müldner-Nieckowska

z domu Olszewska

(15.03.1948 Tarnów - 20.10.1999 Podkowa Leśna)

rzeźbiarka, jubiler, kompozytorka


Kim była ta niezwykła w naszych czasach osoba, do której tak wielu ludzi żywi niekłamany sentyment i wspomina ją ze łzami w oczach? Jej życiorys jest bogaty nie tylko w wydarzenia. To rzadki już dzisiaj obraz człowieka renesansu, tym wspanialszy, że dotyczy kobiety. Dodajmy - uroczej.

Ukończyła słynną wylęgarnię talentów - Państwowe Liceum Technik Teatralnych (PLTT) przy ulicy Miodowej w Warszawie, zamkniętą później (na początku lat 70.) przez ludzi Gierka. Po maturze zdała na filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim i na Akademię Sztuk Pięknych. Wybrała Akademię, ale nigdy nie rozstała się z literaturą piękną i teorią języka polskiego (zwłaszcza frazeologią). Po studiach na ASP (pracownia prof. Bohdana Chmielewskiego) w 1974 r. uzyskała dyplom Wydziału Rzeźby. Jej mistrzem był rzeźbiarz prof. Kazimierz Łukasz Żywuszko (ur. 1923).

Tworzyła małe formy rzeźbiarskie (figuralne, medale) oraz unikatowe zestawy biżuterii i przedmiotów użytkowych ze srebra, kamieni szlachetnych, zdobionego szkła, masy perłowej, bursztynów i in. Otrzymała wiele nagród artystycznych, m.in. za medale, biżuterię, przedmioty ze srebra, a nawet za projekt zagospodarowania plastycznego jednego z osiedli warszawskich (ta nagroda wraz z Elżbietą Michalczewską).

W okresie studiów i w latach późniejszych skomponowała liczne piosenki do słów poetów polskich (Leśmian, Baczyński), angielskich i szkockich (Szekspir, Burns), francuskich (Villon, Rimbaud), hiszpańskich (Lorca), rosyjskich (Błok, Jesienin, Achmatowa), Macieja Wojtyszki i Piotra Müldnera-Nieckowskiego. Była mistrzynią pastiszu, a jej oryginalne, sugestywne i melodyjne kompozycje na długo pozostawały w pamięci słuchaczy. Przez kilka lat szkoliła się w zakresie śpiewu u prof. Habeli. Jej koncerty i recitale (akompaniowała sobie sama na gitarze, czasem korzystając z pomocy pianisty, np. Krzysztofa Heeringa albo Ryszarda Siwego) przyciągały tłumy wielbicieli. W okresie kilku lat istnienia kabaretu studenckiego "Pratchawiec" (do połowy lat 70., reżyser i autor tekstów Maciej Wojtyszko) była jego główną autorką (muzyka) i wykonawczynią. Współtworzyła również dwa inne kabarety warszawskie (połowa lat 70.).

Miała rzadki dar zjednywania sobie słuchaczy. Kiedy śpiewała, sala zawsze należała do niej. Szczególnie ceniła sobie współpracę muzyczną z Krzysztofem Heeringiem, aktorem Krzysztofem Machowskim, rzeźbiarką Barbarą Neubart i malarzem Markiem Branickim.

Ostatni recital dała w Podkowie Leśnej w 1998 r. Było to wydarzenie artystyczne, które zgromadziło setki widzów. Nazwała je "łabędzim śpiewem", bo przeczuwała, że okrutna choroba nie pozwoli jej już nigdy spotkać się z publicznością.

Jest uważana za współtwórczynię tzw. nowej fali w biżuterii artystycznej. W jej kompozycjach jubilerskich dominują duże płaszczyzny wyznaczane przez łagodne krzywe, o powierzchniach opracowywanych za pomocą technik własnego wynalazku. Uważała, że srebro, podstawowy metal, w którym tworzyła, jest materiałem głównie "podporowym" każdej pracy, a źródłem ostatecznego efektu powinien być swoiście obrobiony kamień lub rzeźba. Opracowała kilka nowych typów zapięć, zawiasów i łańcuchów, które szybko znalazły się w warsztatowym arsenale biżuterników nowej generacji. Często wykorzystywała naturalne kamienie półszlachetne i różne materiały dotąd niespotykane w biżuterii. Miała ogromną wiedzę na temat kamieni, które sama z rodziną wydobywała w uroczyskach i kopalniach Śląska, znajdowała na polach. Sama je cięła, szlifowała i niekiedy łączyła, nadając im kształty i faktury oraz dobierając barwy i przejrzystość odpowiednio do potrzeb planowanych dzieł. Uzyskiwała efekty rzadkiej urody. Z biegiem czasu zainteresowała się też szkłami szlachetnymi. Odlewała, barwiła i rzeźbiła z nich kamienie do pierścieni, bransolet, naszyjników, szpilek. I tak w ostatnich latach jej życia powstały unikalne kolekcje biżuterii ze szkłem artystycznym (patrz zdjęcie), rozchwytywane przez klientów gotowych cierpliwie, miesiącami czekać na wykonanie. Miała wielbicielki wśród najbardziej znanych kobiet naszych czasów. Kolekcja jej biżuterii znajduje się m.in. w szkatułkach królowej Elżbiety II w pałacu królewskim Wielkiej Brytanii, ale jej prace mają także liczne aktorki, prezenterki telewizyjne. Lubiła także wykonywać niewielkie przedmioty ze srebra, zastawy stołowe, puzderka, koperty i cyferblaty zegarków i zegarów, naczynia z repusowanymi płaskorzeźbami, zdobione kamieniami, masą perłową, filigranem, emalią, akrylem i szkłem.

Wśród prac, uznawanych przez nią za poboczne, znajdujemy również ilustracje książkowe, szczególnie rysunki dla dzieci, i piękne okładki, a także projekty graficzne i malarskie ("studia do biżuterii"), które zdecydowała się włączyć do jednej ze swych wystaw (Bratysława 1995). Stworzyła ciekawą kolekcję dwudziestu "obrazów jubilerskich", tj. oprawionych w ramy czarnych płaszczyzn z elementami biżuterii i małymi przedmiotami (także fragmentami tkanin), które oprócz walorów czysto plastycznych zawierały małe opowieści o życiu ludzkim. Ostatni raz pokazała je na głośnej wystawie indywidualnej w warszawskiej galerii "Portret" w 1998 r.

Jej prace można było oglądać na dziesiątkach innych wystaw indywidualnych i zbiorowych. Jest autorką kolekcji, które znajdują się w zbiorach muzealnych.

Jako absolwentka klasy modelarstwa PLTT (p. wyżej) była za pan brat ze wszelką techniką. Jak mało kto znała się na narzędziach i gromadzila je w swojej pracowni. Ta kobieta umiała przewinąć uzwojenie silnika elektrycznego i oczyścić gaźnik w samochodzie, zbudować filtr do wody i naprawić buty. Zawsze zadbana, jednak nigdy nie myślala o sobie - wolała kupić ciekawie zbudowaną siekierę niż bluzkę. Wraz z mężem zbudowała dom w Podkowie Leśnej. Znała się na parkieciarstwie, tynkarstwie, dekarstwie, hydraulice. Była wykonawczynią funkcjonalnych i eleganckich architektonicznie elementów wyposażenia domów, przede wszystkim kominków.

Mówiła, że miała się urodzić jako chłopiec. Coś w tym jest, znałyśmy Ją jako osobę, którą bardziej interesowały witryny sklepowe z narzędziami niż z ciuchami. Wolała trzymać w ręku młotek niż patelnię. Wiedziała jak się gwintuje i spawa, wszystko potrafiła w domu naprawić, może z wyjątkiem urządzeń elektrycznych, bo "bała się prądu, ponieważ kopie bardziej niż koń, bez uprzedzenia". Ale umiała też pięknie szyć i haftować, za to nie znosiła przyszywania guzików i cerowania.

Jej pasją był ogród leśny, który przez lata modelowała, aby uzyskać trwały efekt naturalnej przestrzeni o zmiennych barwach w zależności od pory roku, nie wymagający żadnej obsługi ze strony człowieka. Tego dzieła nie dokończyła, choć zostawiła liczne wskazówki, jak postępować z ogrodem w następnych latach.

Nie zobaczyła już niestety także innej swojej pracy, w którą włożyła ogrom oczytania, wiedzy o języku polskim, inwencji i pracowitości, a mianowicie tworzonego w rodzinnym zespole oryginalnego "Wielkiego słownika frazeologicznego", który ukazał się w 2003 roku nakładem Bertelsmann Media SA., Świat Książki. A może cieszy się tym dziełem tam, w Górze?

Prowadziła dom otwarty dla firmy wydawniczej męża i jego gabinetu lekarskiego, odwiedzających klientów i pacjentów (którzy rychło stawali się przyjaciółmi), znajomych. Wiele osób przychodziło po prostu, żeby się jej radzić, odpocząć przy niej, wyżalić się, napić kawy. W jednym z nekrologów zamieszczonych w prasie mieszkańcy Podkowy Leśnej nazwali ją "Słodką panią podkowiańskim ogrodów, która odeszła do Boga". Taka była w istocie - przyjazna i oddana, zawsze ufna. Do upadłego potrafiła bronić złych ludzi, tłumacząc, że w każdym z nich tkwi ukryte ziarno dobra. Mówiła tak, jak kiedyś Albert Schweitzer: "Trzeba tylko umieć to dobro wydobyć".

W 1995 roku zachorowała na chorobę nowotworową zwaną chłoniakiem (lymphoma malignum). Walczyła z nią do końca, zachowując pogodę ducha, dowcip i uśmiech dla otaczających ją ludzi. To ona nas pocieszała!

W ciągu tych prawie pięciu ciężkich lat kilka razy zwyciężała i wydawało się, że tym razem także wygra i znowu będzie zdrowa. Nie wierzyła, że może tak szybko umrzeć. Cierpiąc, z ogromnym wysiłkiem pokonywała duszność i słabość. Na kilka dni przed śmiercią nie mogła już pisać i rysować. Z pamięci, cichym, skandowanym głosem dyktowała jeszcze mężowi zwroty i wyrażenia potoczne (w tym dziale frazeologii się specjalizowała) do słownika, wraz z przemyślanymi definicjami i klasyfikacją. Powiedziała: "Poprawię to, kiedy tylko wrócę ze szpitala".

Pokonało ją serce, zniszczone przez chemioterapię.

Na Mszy św. i pogrzebie zgromadził się tłum, dosłownie setki ludzi, przedstawiciele warszawskich elit, znajomi, sąsiedzi, rodzina. Została pochowana na ślicznym podkowiańskim cmentarzyku.

Oprac. B.N. i W.K.

Autorki dziękują rodzinie i przyjaciołom Artystki za udostępnienie nagrań audio i video, zdjęć, tekstów i dokumentów, z których czerpałyśmy informacje biograficzne.

        Imiennik jubilerski