Do strony początkowej LPJ...

Piotr Müldner-Nieckowski

(Polski Tygodnik Lekarski: NOTATKI JĘZYKOWE)

 

 

PSEUDOJĘZYK NAUKOWY

 

Często zadajemy sobie pytanie, czym różni się tekst pracy naukowej od wszystkich innych pism, i brak odpowiedzi nieraz paraliżuje swobodę wypowiedzi. Skrępowanie prowadzi do paradoksalnych błędów i nieporozumień, które przejawiają się na przykład lękiem przed używaniem powtórzeń. Wiadomo, że literatura naukowa jest od względem językowym uboga, ponieważ nie dysponuje mianownictwem bliskoznacznym, a i potrzeba zwięzłości wyklucza dowolność w dobieraniu wyrazów. Przykładem trudnosci w uzyskiwaniu zastępników synonimicznych może być stosowanie wyrażeń "oprócz", "oprócz tego", "obok tego", "poza tym ", "ponadto", "ponad to", "jednocześnie", "równocześnie", "a także", "jak również" jako tożsame. Każde z nich zawiera inną treść, a niektóre są błędne ("obok tego", "zamiast", "oprócz tego"; "ponad to" oznacza przenoszenie powyżej czegoś) lub niewłaściwe (brzydko brzmiące, np. "równocześnie", lepiej: "jednocześnie"). Cóż dopiero, gdy wyrazów w jakiś sposób podobnych w ogóle nie ma!

Czytelnicy zagranicznej literatury naukowej wiedzą, że wystarczy znikoma znajomość języka obcego, aby móc nawet swobodnie studiować. Wynika to z ograniczonego słownika wypowiedzi naukowych lub zawodowych. Nikt oczywiście nie ma pretensji do autorów, gdyż w nauce chodzi o przekazanie konkretów, a nie uczuć, jednak są lekarze, których prace naukowe mają cechy dzieł literackich (Hans Seleye czy René Dubos albo Tadeusz Kielanowski, Antoni Kępiński czy Julian Aleksandrowicz). Jakby dla zaprzeczenia literackości tekstów naukowych niektórzy autorzy robią wszystko, aby zredukować polszczyznę do kodu, do znaków i symboli, które mają rzekomo "unaukowić" wypowiedź, ale w rzeczywistości odstraszają czytelników. To także skutek skrępowania, niczym zresztą nieuzasadnionego. Na takie kody nie możemy się godzić.

W pseudojęzyku naukowym dominują zwłaszcza skróty literowe. W literaturze zachodniej stale pojawiają się nowe symbole, które zastępują zbyt długie wyrażenia. Powstały więc słowniki skrótów, bardzo niejednolite pod względem merytorycznym i odznaczające się zmiennością terytorialną. Inne skróty są używane przez Amerykanów, inne przez Francuzów, jeszcze inne przez Anglików. 

Polacy spolszczają nazwy anglosaskie i od tych tłumaczeń tworzą własne skróty. Powstał galimatias, który nawet doświadczonym naukowcom i redaktorom sprawia kłopoty. W dodatku w naszej prasie lekarskiej nagminnie stosuje się skróty użyte w jednej tylko pracy. Czytanie takiego artykułu wymaga odszukiwania w tekście rozwiązania skrótów, nieraz uniemożliwia przerzucanie zeszytów czasopism, odczytywanie wniosków lub streszczeń. Czytelnicy mniej zorientowani w "skrótologii" muszą czasem rezygnować z próby zrozumienia tekstu. Ale nie wystarczy autorom posługiwanie się skrótami nazw medycznych, używają także skrótów typu notatkowego (np., tzw., i in., jw., pd., wzgl., p., przyp., uzup., gr.), które wcale nie skracają tekstu, lecz za to utrudniają czytanie.

Skróty tak zwane jednorazowe (np. o.p.n.n., czyli ostra przednerkowa niewydolność nerek) sprawiają trudności nawet samym autorom. Zapominają bowiem, jaki rodzaj ma skrócone wyrażenie (ostra przednerkowa niewydolność nerek jest rodzaju żeńskiego) i bezceremonialnie zmieniają sens zdania (cztery litery o.p.n.n. są rodzaju męskiego, ale treść ukryta w tym symbolu nadal pozostaje w rodzaju żeńskim). W ten sposób powstaje następująca wypowiedź: O.p.n.n. w tym przypadku wymagał natychmiastowej interwencji anestezjologa. Ponieważ używanie tak długich wyrażeń jest istotnie kłopotliwe, bo nieraz uniemożliwia formułowanie zdań, lepiej jest posługiwać się skrótem myślowym niż mechanicznym. Tutaj można stosować wyrażenie skrócone nawet do dwóch słów, a to dlatego, że w tekście jest mowa o jednym typie niewydolności nerek. Przytoczone zdanie mogłoby więc wyglądać tak: Niewydolność nerek w tym przypadku wymagała natychmiastowej pomocy anestezjologicznej.

Jest to skrót myślowy, ale nie żargon. Zwracam na to uwagę dlatego, że zbyt często autorzy utożsamiają te pojęcia. Dla ułatwienia (przyspieszenia) wypowiedzi mówią i piszą "wieńcówka" zamiast "choroba wieńcowa", "beta-bloker" zamiast lek blokujący receptory beta-andrenergiczne" lub "lek beta-adrenolityczny", "zwolnienie serca" zamiast "zwolnienie czynności serca" itp.

Często żargon ma związek z niewiedzą lub niedbalstwem (np. używanie skrótu GPP zamiast "reumatoidalne zapalenie stawów" lub RR zamiast "ciśnienie tętnicze krwi"; ten ostatni przykład jest szczególnie drastyczny, ponieważ skrót pochodzi od nazwiska twórcy metody pomiaru, Riva-Rocci i oznacza tę metodę, ale nie ciśnienie; stosowanie skrótu RR może być uzasadnione w dokumentacji lekarskiej, w której jest mało miejsca na notatki, na przykład na karcie gorączkowej, ale w pracy naukowej jest już zupełnie bez sensu).

Jeszcze częściej żargon jest skutkiem błędnego przeświadczenia, że język lekarski jest skutkiem błędnego przeświadczenia, że język lekarski jest jakimś odrębnym, hermetycznym kodem przeznaczonym dla specjalistów.

Niektórzy lekarze są do tego stopnia przyzwyczajeni, że przemawiając do niefachowców, ucząc ludzi nie znających medycyny, wyrażają się "po lekarsku" i są niezrozumiali. Ale jest to już problem z innej dziedziny, choć ma niewątpliwie związek z językiem naukowej literatury lekarskiej. Warto o nim wspomnieć przez przytoczenie znanej anegdoty i w ten sposób podkreślić sens pracy nad umiejętnością wyrażania się po polsku. Pacjentka (nie chora!) mówi do lekarza: "chciałabym pójść na rentę, bo już od trzech doktorów słyszałam, że mam aortę".

Piotr Müldner-Nieckowski

(Wg: Polski Tygodnik Lekarski nr 38, 21.09.1981)