Do strony początkowej LPJ...

Piotr Müldner-Nieckowski

(Polski Tygodnik Lekarski: NOTATKI JĘZYKOWE)

 

 

RYZYKO CZY ZAGROŻENIE?

 

Oto zdanie wyjęte z książki lekarskiej: w tym przypadku zawał serca jest efektem jednego z czynników ryzyka, jakim jest cukrzyca...

Kiedy pokazałem ten fragment jednemu z kolegów, komentarzem było wzruszenie ramionami, ale po chwili ten doświadczony lekarz spojrzał jeszcze raz i zaczął się zastanawiać. Właśnie – jesteśmy tak bardzo przyzwyczajeni do stylu najeżonego błędami, tak potrafi nas to opanować, że nie zauważamy oczywistych niedostatków. Podobnie jak dekarz po pewnym czasie zapomina, że można spaść z dachu, albo mieszkaniec miasta po dwudziestu latach nie potrafi opisać domów, obok których tak długo codziennie przechodzi – również czytelnik źle napisanych tekstów traci wrażliwość na znaczenie słów.

Gdybym powiedział koledze, że jest to książka napisana przez inżyniera, natychmiast by się ocknął. Trzeba jednak pamiętać, że wrażliwość na błędy językowe to delikatna substancja i nie da się jej określić jednoznacznie. Jedni, redaktorzy, bywają przewrażliwieni (tak jak grafik, który nie może patrzeć na witryny sklepowe, bo trudno znaleźć napisy o właściwie rozmieszczonym liternictwie), inni w ogóle niczego nie widzą. Najlepszym chyba zdaniem jest umiarkowanie, które z jednej strony umożliwia czytanie, z drugiej zaś krytyczny stosunek do stylu. Byłby to zatem złoty środek, ale nawet i on jest ciągle przedmiotem dyskusji najwybitniejszych językoznawców. W Notatkach językowych została przyjęta zasada zwracania na błędy istotne i pomijania tych, które albo są wątpliwe albo wynikają z upodobań (np. milej mi brzmi w uchu słowo jednoznaczny niż równoznaczny, lecz nie robię z tego problemu, ponieważ obydwa wyrazy są w naszej mowie dopuszczalne).

Zdanie przytoczone na początku zwróciło moją uwagę głównie z powodu "czynnika ryzyka", choć również jego treść naukowa budzi zastrzeżenia (autor zbyt łatwo uznał cukrzycę za przyczynę zawału serca).

O błędnym tłumaczeniu angielskiego risk factor pisał już dobitnie w Polskim Tygodniku Lekarskim prof. Seweryn Łukasik. Tępił wówczas jednocześnie posługiwanie się słowem pacemaker (rozrusznik, stymulator). Pacemaker prawie zniknął z języka medycznego, czynniki ryzyka pozostały, a to chyba dlatego, że ten pierwszy jest rzeczownikiem obcym choćby z powodu pisowni, czynniki ryzyka natomiast są anglicyzmem u k r y t y m i dla osoby słabo znającej znaczenie wyrazu ryzyko trudnym do oceny semantycznej. Podstawowym błędem tłumaczy bywa kurczowe trzymanie się odległych powiązań etymologicznych wyrażeń, które w obu językach (tu: angielskim i polskim) brzmią podobnie. Risk i ryzyko są takimi słowami, mają też wspólny pierwowzór (włoskie risico), ale tym się różnią, że w angielszczyźnie risk ma o wiele więcej znaczeń, niż ryzyko w polszczyźnie.

Nie zajmowałbym się tą sprawą tak szczegółowo, gdyby nie skutki nadużywania "czynników ryzyka". Ryzyko stało się słowem-wytrychem, panuje coraz powszechniej i przez łatwość użycia zastępuje tak piękne wyrazy jak zagrożenie, niebezpieczeństwo, możliwość, skłonność, zdolność (sic!). W wielu wypadkach zastosowanie "ryzyka" ogranicza dokładność myśli zawartej w zdaniu, a czasem jest nawet śmieszne. Na przykład: jeśli lekarz zaprzyjaźni się z chorym, to można mieć obawy przed ryzykiem takiej przyjaźni. Nie wiemy tutaj, czy przyjaźń lekarza i chorego może się udać, czy też przyjaźń jest niebezpieczna dla jednej z tych osób, czy wreszcie stanowi ona zagrożenie dla kontaktów lekarza z chorymi. Drugi przykład: takie postępowanie prowadzi do ryzyka zgonu. Bez komentarzy.

Najprostszym wyrażeniem, które może zastąpić "czynnik ryzyka" i jednocześnie jest zupełnie poprawne, jest czynnik zagrożenia (kim, czym?) lub czynnik zagrożenia (w czym?), albo czynnik niebezpieczeństwa.

Zanim użyjemy słowa ryzyko (prawdopodobieństwo, że coś się nie uda, niepewne przedsięwzięcie, ponoszenie odpowiedzialności za postępowanie niepewne) – pomyślmy, czy przypadkiem nie chodzi nam o zagrożenie lub niebezpieczeństwo. Warto, odpadnie nam ryzyko popełnienia błędu.

Piotr Müldner-Nieckowski

(Wg: Polski Tygodnik Lekarski nr 29-30, 23.08.1982)