(c) Piotr Müldner-Nieckowski

Najpierw tłumaczenie, potem przekład


Pytanie: czy istnieje różnica między tłumaczeniem a przekładem?

Wydawałoby się, że między tymi słowami nie ma istotnej różnicy, jednak zawodowi tłumacze przysięgli i tłumacze literatury uważają, że tłumaczenie (przekład pierwotny) polega na niemal dosłownym odwzorowaniu słów oryginału w języku, na który się tłumaczy, natomiast przekład jest opracowaniem tłumaczenia na wyższym poziomie. Przekład nigdy nie jest dosłowny, uwzględnia zarówno potrzeby języka, na który się tłumaczy, jak i realia związane z tym językiem. Stąd się wzięło przewrotne powiedzenie, że dobry tłumacz powinien bezbłędnie znać przede wszystkim swój język rodzimy.

Często tłumaczony utwór trzeba przełożyć zupełnie po swojemu i wyglądem może on z pozoru nie odpowiadać oryginałowi, ale dopiero wtedy będzie to przekład dobry. Tłumacz powinien dbać o zachowanie "ducha" oryginału, czyli zamiarów autora. Niektóre kongenialne (tj. zgodne z oryginałem) przekłady są utworami zupełnie nowymi. Tak postępowali najlepsi tłumacze w naszej literaturze, Tadeusz Żeleński-Boy, Bronisław Zieliński czy Maciej Słomczyński. Bodaj najwspanialej przetłumaczonymi dziełami na język polski w historii są "Żywoty pań swowolnych" Brântome'a (Boy) i "Kubuś Puchatek" (Irena Tuwim). Boy stworzył dla "Żywotów" nowy język polski, który imituje nieznaną polszczyznę średniowieczną. Z kolei Irena Tuwim napisała utwór tylko kanwie oryginału, nadała mu niezwykłe cechy językowe, możliwe tylko w polszczyźnie. Nie wahała się przed przekształcaniem niejasnego dla Polaków humoru anglosaskiego, zmianą niektórych wątków filozoficznych i, mimo tak wydawałoby się gruntownych odstępstw, ani na chwilę nie zatracila walorów dzieła pierwotnego. Przekład zatem nie powinien być kopią oryginału. Wymaga doskonałej znajomości obu języków - tego "z" i tego "na" - a nade wszystko wysiłku intelektualnego.

Uwagi te odnoszą się także do literatury medycznej (szczególnie do książek popularyzujących wiedzę, tj. z zakresu oświaty zdrowotnej). Od tłumaczy-pisarzy można się wiele nauczyć przez porównywanie oryginałów z tekstem przekładu. Sztywne trzymanie się wzorca oryginału z reguły prowadzi do używania kalek językowych obcych duchowi polszczyzny, dlatego mało komu udaje się przekład na żywo, od razu (na to było stać jak dotąd może tylko Boya i Jerzego Lisowskiego). Zupełnie niedopuszczalne wydaje się jednorazowe zapisanie tekstu tłumaczonego (z ewentualnymi poprawkami). Niemal zawsze musi być pisany przez tłumacza dwukrotnie. W czasie drugiego pisania tekst otrzymuje polskie brzmienie. Jest to moment, w którym przedostają się do niego polskie realia.

Przykłady dobrych albo błędnych tłumaczeń nie raz znajdą się w naszej rubryce "Odpowiedzi na najczęstsze pytania". Są to często bardzo smakowite (i pouczające) kąski.